Wszystkie Artykuły Publicystyka Kurioza Zdjęcia i filmy W trasie

Co Europa może przeciwstawić islamowi?

4 lutego 2011, | Kategorie: Publicystyka | 33 komentarze

O islamie dużo się ostatnio mówi. Cały Zachód boi się, że w miejsce arabskich dyktatorów wymiecionych przez ludowe rewolty zainstaluje się szariat. Niemcy przyznają, że integracja muzułmanów idzie opornie,a Szwajcarzy są tak wystraszeni „islamizacją”, że zakazują budowania minaretów. Stojąca wobec islamu Europa zastanawia się nad swoją kulturą wiodącą, która ma ją określać. I wydaje się, że raczej nie powinny być nią takie „wartości chrześcijańskie”, jakie zamanifestowały się pod krzyżem smoleńskim.

Muzułmanki protestują przeciw francuskiemu zakazowi noszenia muzułmańskich zasłon w miejscach publicznych. Transparent głosi, że wszyscy mają prawo do wolności religijnej. Tylko co, jeśli ta religia nie tylko domaga się rozwiązań, które nie są akceptowane w świeckim, europejskim społeczeństwie, ale wręcz chce na nie wpływać?/AFP

Przeciwnie. „Obrońców krzyża” i ojca Rydzyka można w zasadzie postawić pośród tych, którzy tym europejskim wartościom zagrażają. Bo jeśli zamiast narzucających swoją wizję świata muzułmanów podstawimy w ich miejsce Polaków-katolików, uzyskamy całkiem nową perspektywę. Ale od początku.

Histeria, która obaliła tabu

Thilo Sarrazin, który wtedy jeszcze był członkiem zarządu Bundesbanku, napisał książkę.
Książka wywołała w Niemczech burzę. Nie dlatego, że wszystkie jej założenia były prawdziwe, bo wiele było fałszywych. Ale dlatego, że za pomocą tych w dużym stopniu fałszywych założeń opisuje problem, który faktycznie istnieje, a co którego do tej pory stosowano taktykę strusia i udawano, że go nie ma. A ten, kto pierwszy dostrzeże, że w pokoju jest słoń, którego wcześniej w dobrym tonie było nie zauważać, zawsze wywołuje westchnienie ulgi.

Jakie były fałszywe założenia w książce Sarrazina?

Sarrazin uznał w niej, że imigranci w Niemczech przyczyniają się do „wzrostu poziomu głupoty” .

Dlaczego?

Sarrazin, jak postać z politycznego thrillera, wymachiwał „ignorowanymi przez politycznie poprawną naukę” statystykami, z których wynikać miało czarno na białym, że ludzie zamieszkujący tereny obecnej Turcji i północnoafrykańskich krajów są głupsi od przeciętnego Niemca.

Dlaczego?

M. in. dlatego, wywodził Sarrazin, że „w przypadku imigrantów z Bliskiego Wschodu ważną rolę odgrywają też obciążenia genetyczne – uwarunkowane tamtejszym zwyczajem zawierania małżeństw pomiędzy osobami spokrewnionymi – przyczyniając się do ponadprzeciętnej skali występowania chorób genetycznych”. W związku z tym nie są w stanie pojąć o co chodzi w zachodniej cywilizacji, w której się znaleźli. W związku z tym sobie w niej nie radzą. W związku z tym się nie integrują itd.

Thilo Sarrazin na prezentacji swojej książki / AFP

Naukowcy Sarrazina zjedli z butami, bo hierarchizowanie grup ludzi ze względu na ich rzekome predyspozycje genetyczne to rasizm czystej wody i pseudonauka. Jurgen Habermas, legenda niemieckiej socjologii, w opublikowanym w „New York Timesie” artykule pt. „Leadership and Leitkultur” zauważył, że założenia Sarrazina dotyczące „mierzenia inteligencji” zdyskredytowane zostały przez naukę już „dekady temu”.

Dlatego używanie tego typu argumentów w książce „Niemcy likwidują się same”, plasuje ją na półce „spiski żydowskie/jaszczuroludzie/Roswell’47”.

Książka jednak nie stanęła na tej półce.

Dlaczego?

Bo poza wspomnianą rasistowską tezą, książka „Niemcy likwidują się same” dotknęła ważnego problemu, który do tej pory był tabu. Nie dało się dłużej nie zauważać, że integracja muzułmanów jest sprawą problematyczną.

Potem już był efekt domina. Książka wzbudziła silną debatę publiczną. Debata zmusiła kanclerz Merkel do przyznania, że integracja w Niemczech nie wypaliła, a multikulti było pięknym snem, z którego jednak w końcu trzeba się obudzić.

Czym się różni rasizm etniczny od rasizmu kulturowego?

Sarrazin zorientował się szybko, gdzie przeszarżował i kolejny nakład książki ukazał się już z pracowicie i metodycznie powykreślanymi wszelkimi wstawkami pachnącymi rasizmem i tezami o intelektualnym upośledzeniu mieszkańców jednego regionu świata względem innego. Sarrazin skoncentrował się na kwestiach kulturowych.

“Żadna inna religia w Europie nie jest tak roszczeniowa. Żadna inna grupa imigrantów nie jest tak mocno powiązana z roszczeniami wobec państwa opiekuńczego i z przestępczością, jak muzułmanie. Żadna grupa nie podkreśla tak silnie swojej odrębności publicznie, szczególnie przez ubiór kobiet. W żadnej innej religii nie ma takiego zwrotu w stronę przemocy, dyktatury i terroryzmu” – mówił pod koniec sierpnia w wywiadzie dla „Bild”.

Sarrazin wie, co robi, odcinając się od swoich najradykalniejszych tez: głupio byłoby ustawiać się w skrajnej pozycji rasisty i automatycznie wyrzucać poza debatę publiczną teraz, gdy większość Niemców zgadza się z jego wieloma tezami. Bo nawet w lewicowej SPD, po pierwszej fali gromkiego potępienia, pojawiają się głosy broniące Sarrazina. Peter Steinbrueck, były minister finansów, uważa, że Sarrazina z SPD wyrzucać nie ma sensu, warto natomiast porozmawiać o „spartaczonej integracji”.

Ale zanim zacznie się mówić o integracji, warto określić coś, z czym się integruje. W Niemczech odgrzebuje się kontrowersyjne określenie „Leitkultur” – tzw. „kultury wiodącej”.

Co to jest Leitkultur?

Leitkultur to termin ukuty przez Bassama Tibi, urodzonego w Syrii obywatela Niemiec, profesora nauk politycznych, muzułmanina krytycznego wobec własnej religii i nawołującego do głębokiego jego zreformowania.

Muzułmańskie kobiety w niemieckiej Kolonii / AFP

Tibi w książce „Europa ohne Identiaet” zauważa, wbrew tytułowi, że Europa swoje wartości i tożsamość ma. Te wartości to DEMOKRACJA, ŚWIECKOŚĆ, TRADYCJA OŚWIECENIOWA, PRAWA CZŁOWIEKA I SPOŁECZEŃSTWO OBYWATELSKIE.

Można się z nim zgodzić. To właśnie te wartości sprawiają, że nasz kontynent wyszedł poza tradycyjną międzykulturową wojnę, stając się cywilizacją, która potrafi sama na siebie patrzeć z dystansem. Cywilizacją, która wyrosła z połączenia tradycji antycznej, chrześcijańskiej i oświeceniowej, ale która obecnie kieruje się tym ostatnim: oświeceniowym racjonalizmem i liberalnymi zasadami humanitaryzmu, tolerancji i poszanowania praw jednostki.

Te wartości są równie europejskie, jak chrześcijaństwo, w wielu punktach zresztą się uzupełniają, choć i – przyznać trzeba – w niektórych kłócą: wiele kościołów chrześcijańskich, w tym – co istotne dla Polaków – Kościół katolicki, nie jest skłonnych rozszerzyć swojej tolerancji na pewne sprawy akceptowalne dla oświeceniowej republiki, jak na przykład kwestia związków homoseksualnych, aborcji czy in vitro. Kościół ma do tego, oczywiście, prawo, natomiast nie ma prawa narzucać swej opinii tym, którzy jej nie podzielają. To w demokratycznym państwie europejskim wydaje się rzeczą oczywistą, choć nie zawsze stosowaną. Wystarczy tu wspomnieć Maltę, gdzie do tej pory, przy pełnym wsparciu Kościoła, zakazane są rozwody. Czy Irlandię – kraj laicyzujący się, ale w którym do niedawna wpływ Kościoła katolickiego na politykę był tak silny, że rozwody zakazane były do 1996 roku, środki antykoncepcyjne można było nabyć wyłącznie na receptę, funkcjonowała cenzura obyczajowa i indeks zakazanych filmów, a prawo zakazujące bluźnierstwa uchwalono jeszcze w 2009 roku.

Na czym więc opierać państwo?

W naszym kraju toczy się dyskusja, czy „poza chrześcijaństwem jest co innego, niż nihilizm”. Jarosław Kaczyński z charakterystyczną dla siebie kategorycznością twierdzi, że absolutnie nie ma. Z tej strony, co prawda, trudno było spodziewać się innego głosu, ale również np. Adam Michnik w wywiadzie przeprowadzanym przez Jacka Żakowskiego mówi, że boi się tego samego.

Czy naprawdę jest się czego bać?

Trudno uznać, by kraje, w których laicyzacja dokonała się – i dokonuje – oddolnie, jak Czechy, Beneluks, czy Niemcy, Francja czy Hiszpania, były krajami „nihilistycznymi”. Przeciwnie, są to kraje o wysokim standardzie praw człowieka i demokracji wysokiej próby. I to w kategoriach nie tylko europejskich, ale i światowych.

„Całkowicie fałszywe jest (…) twierdzenie, że religia katolicka stanowi jedyną moralną podstawę funkcjonowania naszego społeczeństwa” – pisze w „Polityce” Jan Hartman z Zakładu Filozofii i Bioetyki UJ. – „Oto przykłady powszechnie uznawanych przekonań moralnych, które przyjęliśmy w wyniku nowożytnej rewolucji moralnej, niewiele z katolicyzmem mającej wspólnego: niewolnictwo jest niegodziwością, przywileje wynikłe z urodzenia są niegodziwością, prawo nie może nikogo dyskryminować, państwo ma moralny obowiązek szanować autonomię i wolność sumienia oraz wyznania obywateli, wszyscy obywatele mają równe prawo, bez względu na swoje poglądy i religię, wyrażać swoje opinie i brać udział w życiu publicznym oraz sprawowaniu władzy. I tak dalej. Kościół katolicki zakończył proces uczenia się tych liberalnych prawd moralnych dopiero na Soborze Watykańskim II, a i dziś bynajmniej nie jest liderem w ich krzewieniu”.

Prof. Magdalena Środa w wywiadzie zamieszczonym w „Europie” pt. „Kościół pozostaje potęgą” podobny argument odpowiada tak:

„[…] na czym polega owa funkcja cywilizacyjna Kościoła w Polsce? Że jest gwarantem istnienia piekła, którego szesnastolatek tak się boi, że nie kradnie? I tylko dlatego nie kradnie? […] Śmiem twierdzić, że poziom moralny obywateli w krajach świeckich jest daleko wyższy, niż w katolickiej Polsce. Gdzie jest więc to rzekome ratowanie Polaków przed zbydlęceniem?”. Środa zwraca też uwagę na opłakany stan, w jakim znajduje się kościelny dyskurs. „Ludzie, którzy mają maturę z religii […] powinni znać katolicki system etyczny i jego uzasadnienia, a młodzi ludzie wiedzą jedynie, że aborcja to zbrodnia, a homoseksualiści to zboczeńcy – bo tak głoszą katecheci”.

Co będzie, jeśli za europejską Leitkultur uznamy ideały oświeceniowe?

Co, jeśli za naszą kulturę wiodącą uznamy ideały, które tolerują i szanują religię, ale nie pozwalają jej wejść w rolę czynnika narzucającego swoje standardy tym, którzy ich nie podzielają, lecz – jak można przeczytać w preambule Konstytucji RP – „respektują wartości powszechne, wynikające z innych źródeł”? Czy w miejsce opuszczone przez religię wedrze się islam?

Europejczycy często nie są przychylni islamowi, który ma tendencję do narzucania swojego światopoglądu innym. Ale to nie znaczy, że chcą, by ktokolwiek inny im ten światopogląd narzucał / AFP

Pytanie to zadaje się całkiem często, pojawiają się bowiem głosy, że w państwie świeckim „Europejczycy nie będą mieli się z czym identyfikować i czego bronić”. Czy ktokolwiek będzie chciał bronić tolerancyjnego państwa obywatelskiego?

Cóż – tak. Nie po to nowoczesne państwa odrzucają ograniczającą dogmatykę jednej religii, by pozwalać panoszyć się kolejnej. Europa laicyzuje się nie tylko dlatego, że chrześcijańskie tłumaczenie świata przegrywa z naukowym, że stabilizacja wypiera odruch „jak trwoga to do Boga” i że niektórym katolickim kapłanom zdarza się molestować dzieci.

Europa laicyzuje się także z tego powodu, że jej mieszkańcy – czujący się coraz bezpieczniej we własnych krajach – coraz bardziej pielęgnują swój indywidualizm i coraz mniej odpowiada im kaznodzieja, który podejmuje za nich decyzje moralne.

A że przy okazji europejskie podstawowe wartości oświeceniowe zdążyły okrzepnąć – to w dużym stopniu wokół nich buduje się europejska tożsamość.

Na przykład?

Tolerancja też ma swoich radykałów

Warto przyjrzeć się radykalnej prawicy, która jest popularna w Holandii. Ci radykałowie nie bronią – jak w Polsce – religijnych wartości. Przeciwnie. Mamy tam do czynienia z radykałami, którzy są przeciwko państwu religijnemu, a kultura europejska, na którą się powołują i której bronią – to właśnie kultura oświeceniowa, tolerancyjna.

Tak jest: tolerancyjny liberalizm ma swoich radykałów. Tak, drodzy Państwo: w radykalna „prawica” w Holandii, kraju uznawanym przez polską radykalną prawicę za zepsuty do szpiku kości, broni europejskich wartości. I w imię tych wartości występuje przeciwko islamowi. W imię chrześcijańskiego państwa silnie związanego z religią? Skądże.

Pim Fortuyn, zamordowany w 2002 roku przywódca antyislamskiego ugrupowania Lista Pima Fortuyna i kultowa postać wśród holenderskich radykałów – był gejem. I to nie takim, który ukrywał swoje preferencje seksualne, jak inna „ikona” nacjonalizmu, Austriak Joerg Haider: Fortuyn był gejem jak najbardziej jawnym. „Ja naprawdę chcę żyć razem z muzułmanami, ale do tanga trzeba dwojga” – mówił rok przed śmiercią.

Obraz przedstawiający zabitego w 2002 roku holenderskiego radykała Pima Fortuyna / AFP

Fortuyn z lubością ścierał się w telewizyjnych debatach z radykalnymi imamami. Podczas jednej z nich wspomniał o swoim homoseksualizmie, co z miejsca sprowokowało imama do antygejowskiej eksplozji. Fortuyn odwrócił się do kamery i wytłumaczył rodakom, że na tym oto przykładzie mogą zaobserwować, że w imię otwartości państwa, instalują sobie coś, co jest sprzeczne z duchem tej otwartości – nietolerancję. I trzeba przyznać, że w środowisku muzułmanów tolerancji dla gejów specjalnej nie ma.

Ale, zauważmy, wystarczyłoby zaprosić jakiegoś co bardziej zasadniczego katolickiego księdza, by uzyskać podobny efekt. Można by też opowiadać, że w polskim katolickim społeczeństwie tolerancja dla gejów jest niewielka.

Powtórzmy jeszcze raz: czego bronił Fortuyn? Właśnie swojego prawa do bycia gejem. Bronił otwartego, tolerancyjnego społeczeństwa.

Gdyby temu społeczeństwu zagrażali – na przykład – nietolerancyjni katolicy ze stronnictwa na przykład Tadeusza Rydzyka, według myślenia Pima Fortuyna należałoby się im przeciwstawić tak samo, jak muzułmanom.

Czy religii naprawdę nie da się pogodzić z demokracją?

Oczywiście, że się da. Niby wszędzie tam, gdzie Kościół nabiera realnego wpływu na politykę, próbuje – w miejsce zasad oświeceniowych, pozostawiających wybór jednostce – instalować swoje zasady, które pozbawiają jednostkę części możliwości wyboru. Chrześcijaństwo jednak, lepiej lub gorzej, współfunkcjonuje z liberalną republiką od ponad dwustu lat, choć by liberalna republika działała tak, jak powinna, trzeba było to chrześcijaństwo od republiki odłączyć. Bogu, co boskie, cesarzowi, co cesarskie.

Bassam Tibi, twórca pojęcia „Leitkultur”, wymyślił także termin „Euroislam”. Chodzi tu o oświeceniowy nurt w łonie tej religii, który miałby dostosować wiarę muzułmanów do oświeceniowych wartości, czyli praw człowieka, państwa prawa, równości płci, demokracji i tolerancji. Czyli zrobić to, co z chrześcijaństwem zrobiło Oświecenie: zderadykalizować i odłączyć od polityki.

Fortuyn nazywał islam „zacofanym”, chciał zupełnie zamykać granice dla muzułmanów, co jest uproszczeniem karygodnym –islam ma swoją wersję zeuropeizowaną, i może ją zobaczyć każdy, kto pojedzie do Sarajewa, Prisztiny czy Tirany, gdzie radykalni wahabici od dwudziestu lat nie mogą się zainstalować na szerszą skalę, choć stają na głowie. Patrząc z odpowiedniej perspektywy na chrześcijaństwo, też można by założyć, że nie jest ono kompatybilne z demokracją, a jednak – jak widzimy – wystarczy traktować stworzone w dawnych czasach zapisy nie do końca dosłownie, dokonać rozdziału Kościoła od państwa – i wszystko jest w porządku, przynajmniej w większości państw na Zachodzie. Tak samo może być z islamem.

Muzułmańskie Kosowo jest jednym z najbardziej proamerykańskich i proeuropejskich krajów na świecie/AFP

Tyle tylko, że nie wiadomo, jak to robić.

Nurt „oświeceniowy” w łonie islamu jest słaby. Co prawda ekstremiści stanowią niewielki ułamek muzułmanów, w tym europejskich, to jednak nie da się ukryć, że muzułmańskie społeczeństwo en masse jest mniej tolerancyjne od społeczeństw chrześcijańskich czy postchrześcijańskich. Sytuacji nie poprawia poczucie krzywdy wynikające z ich ekonomicznej i społecznej pozycji w Europie – generalnie gorszej niż ta, którą mają „starzy Europejczycy”. Ta natomiast związana jest z ich „spartaczoną integracją”, jak to dosadnie ujął cytowany we wstępie Sarrazin.

Europejska kultura wiodąca: laickie, tolerancyjne, humanitarne społeczeństwo

Europa potrzebuje imigrantów, a emigranci z krajów muzułmańskich nie zamierzają rezygnować z Europy. Owszem, poprawienie – jak to okrutnie ujmują specjaliści od HR-u „jakości materiału ludzkiego”, czyli podniesienie wymagań względem imigrantów, co zapowiada już wiele rządów, choćby niemiecki czy duński – może być cząstkowym rozwiązaniem, ale wydaje się, że najważniejsze jest przejmowanie przez muzułmanów europejskich wartości. Właśnie tych oświeceniowych: z przytoczonych wcześniej powodów, ale między innymi i dlatego, że trudno zakładać, by przyjęli chrześcijańskie jako swoje.

Przeciwstawiać chrześcijaństwo islamowi? Złe rozwiązanie. Potrzebne jest coś, co stanie ponad chrześcijaństwem i ponad islamem / AFP

Wbrew wszelkim pozorom mieszkańcy krajów muzułmańskich – głównie z Turcji czy krajów arabskich – szanują europejską wolność i demokrację, choć – i tu leży główny problem – mniej im się podoba europejska laickość.

Sarrazin ze swoim panicznym trąbieniem w każdym razie integracji nie pomaga. Juergen Habermas w eseju opublikowanym z „New York Timesie”, oskarżył go o wsączenie trucizny nietolerancji w debatę publiczną.

Ale ta trucizna już tam była. Sarrazin po prostu podpalił gazy, które zbierały się już od dawna. Pytanie brzmi, czy ten płomień wypali miazmaty czy spowoduje niekontrolowany wybuch? Prawdopodobne raczej jest to, że ciśnienie się podniesie, a do głosu dojdzie filozofia wściekłego tłumu, która zawsze oferuje jedynie półśrodki, a nie rozwiązania sięgające istoty rzeczy. A to sprawi, że integracja stanie się jeszcze trudniejsza.
Radykalizm Sarrazina (podobnie, jak radykalizm śp. Fortuyna) przypominał odgradzanie się Słowaków i Czechów od romskich sąsiadów: z jednej strony Czesi odcinali się po prostu od uciążliwego sąsiedztwa, ale z drugiej – pogłębiali problem, bo wrzucając tych Cyganów, którzy chcą się asymilować do jednego wora z tymi, którzy tego nie chcą – utrwalili podziały i w zasadzie w zalążku duszą pęd do integracji. Skutek więc jest odwrotny.

Co zresztą może zrobić Europa – zakazać islamu? To śmieszne. Należy po prostu podkreślać atrakcyjność europejskiej kultury i promować ją. I to nie tej wersji, która dominujący ton nadaje chrześcijaństwu, bo skończyłoby się to kolejną religijną zimną wojną – tylko właśnie tej świeckiej, postreligijnej, oświeceniowej.
Slavoj Zizek, lewicowy guru, naraził się ostatnimi czasy swoim fanom.

„Ostatnio jestem nazywany neofaszystą, ponieważ stwierdziłem, że Angela Merkel ma rację, gdy mówi, że dotychczasowa polityka wobec tureckich imigrantów w Niemczech zawiodła. I że potrzebujemy Leitkultur, czyli kultury podzielanej przez wszystkich” – powiedział w wywiadzie dla „Newsweeka”. – „Uważam, że dziedzictwo europejskie: równość, demokracja, prawa człowieka, uniwersalizm, jest ważniejsze niż kiedykolwiek. Musimy stworzyć agresywny dyskurs europejskiej emancypacji. Musimy być agresywni jak islam. I przestać powtarzać: jesteśmy okropni, przynieśliśmy światu cierpienia. Nie, niemało też zaoferowaliśmy – wszystkie tradycje demokratyczne wzięły się stąd. Liberalni lewicowcy są bardzo zadowoleni, gdy mogą się czuć winni. Czas z tym skończyć. Europa to oświecenie, rewolucja francuska. Mój Boże, czemu odmawiać sobie dumy z tego wszystkiego?”.

Zizek ma rację. Może bez przesady z tym dorównywaniem w agresji islamowi, ale ma rację.

Ziemowit Szczerek


Czy jest sens obawiać się Eurabii?

„Jeśli nie nawrócisz się na islam, to…”


33 komentarze do “Co Europa może przeciwstawić islamowi?”

  1. 1 Krys, 5 lutego:

    Interesujący tekst. Chciałbym dodać dwa słowa komentarza. Autor zbyt pobieżnie traktuje pojęcie laicyzmu. Słowo to, w kontekście francuskim, niesie bowiem ze sobą spory ładunek ideologiczny. We Francji, tzw. laicite, jest bardzo ściśle zdefiniowane i niestety wpada w konflikt z niektórymi wolnościami obywatelskimi. Nie tylko muzułmankom nie wolno chodzić w chustach, ale także na przykład ksiądz nie może chodzić publicznie w koloratce.
    Druga kwestia to postać Bassama Tibiego i jego tekstów naukowych. Wielu wybitnych badaczy religii, w tym Peter Berger czy Jose Casanova, którzy zajmują się kwestią laicyzacji (używają bardziej neutralnego terminu „sekularyzacja”) wielokrotnie wytykało metodologiczne błędy. Wizja Tibiego dotycząca religii – nie tylko islamu – jest skażona istotnym ładunkiem wartości (z punktu widzenia metodologii nauk aksjologii pozbyć się nie sposób, niestety w tekstach Tibiego czy choćby przytaczanego Hartmana uderza chęć wykazania, że ich stanowisko jest neutralne), ale przede wszystkim popełniony został standardowy błąd esencjonalizacji. Edward Said w słynnym „Orientalizmie” walczył z takim ujęciem sprawy. Jeśli niemieccy politycy będą odwoływać się do narzędzi, które zostały wypracowane kilkadziesiąt lat temu, to nic dobrego to nie wróży. Zgadzam się natomiast z autorem, że w Europie poprawność polityczna, którą złamał Sarrazin, na łamanie zasługuje. Taka poprawność bowiem, podobnie jak francuski laicyzm, łamie prawa do wolności myśli i wypowiedzi. To też pewne wartości, o których można dyskutować. Dla mnie jednak warto ich bronić bardziej niż laicyzmu czy poprawności politycznej i wartości za nimi ukrytymi.

  2. 2 erilo, 7 lutego:

    odpowiedzi na te problemy już są dawno rozwiązane w mojej B.-Cz. Książeczce Wspólnotowości.
    szerzej wprowadzenie w Kryptonim Prawda.
    zapraszam do zaznajomienia się i dyskusji

  3. 3 ql, 7 lutego:

    Może byś gdzieś pojechał? było ciekawiej

  4. 4 King Crimson, 7 lutego:

    Islam nie jest ani religią, ani kultem – jest
    pełnym, kompletnym ustrojem i ma religijne, polityczne, ekonomiczne oraz
    militarne komponenty.
    Komponent religijny jest podstawą dla wszystkich
    innych komponentów.
    Islamizacja następuje, kiedy w danym kraje jest
    wystarczająco dużo muzułmanów,
    aby zaczęli się domagać swoich tak zwanych „praw
    religijnych”. Kiedy poprawne
    politycznie i multikulturalne społeczeństwa
    zgadzają się na „rozsądne”
    muzułmańskie żądania o ich „prawa religijne”, po
    cichu przechodzą także
    pozostałe komponenty. Tak właśnie to działa:
    (Źródło danych procentowych –
    CIA: The World Fact Book (2007)).

    Dopóki populacja muzułmanów pozostaje w okolicach
    1%, są oni postrzegani jako
    miłująca pokój mniejszość. W artykułach prasowych,
    filmach podkreślana jest
    ich barwna odmienność:

    USA — muzułmanów 1.0%
    Australia — muzułmanów 1.5%
    Kanada — muzułmanów 1.9%
    Chiny — muzułmanów 1% -2%
    Włochy — muzułmanów 1.5%
    Norwegia — muzułmanów 1.8%

    W zakresie 2% do 3% muzułmanie zaczynają odróżniać
    się od innych mniejszości.
    Zaczynają być widoczni jako członkowie gangów
    ulicznych iw więzieniach.
    Pojawiają się pierwsze symptomy nadużywania
    środków z pomocy społecznej.

    Dania — muzułmanów 2%
    Niemcy — muzułmanów 3.7%
    Wlk. Brytania — muzułmanów 2.7%
    Hiszpania — muzułmanów 4%
    Tajlandia — muzułmanów 4.6%

    Powyżej 5% zaczyna być zauważalny silny
    (nieproporcjonalny do ich liczebności)
    wpływ na społeczeństwo. Naciskają na wprowadzenie
    żywności halal (czystego wg.
    islamskich standardów), dzięki czemu wymuszają
    pojawienie się dużej liczby
    miejsc pracy dla muzułmanów. Pojawia się seria
    żądań do sieci handlowych o
    wprowadzenie tej żywności na rynek, często
    wzmocniona groźbami.

    Francja — muzułmanów 8%
    Filipiny — muzułmanów 5%
    Szwecja — muzułmanów 5%
    Szwajcaria — muzułmanów 4.3%
    Holandia — muzułmanów 5.5%
    Trynidad & Tobago — muzułmanów 5.8%

    Powyżej 10% rząd państwa zmuszany jest do uznania
    ich prawa do sądów Sharii
    czyli wg. prawa islamskiego. Docelowo Islam dąży
    do tego, aby cały świat był
    sadzony wg. prawa Sharii. Wyraźny wzrost
    bezprawia, pojawiają się muzułmańskie
    getta, gdzie nawet uzbrojone patrole policji boją
    się zapuszczać. Rząd zaczyna
    tracić kontrolę nad sytuacja. Jakikolwiek pretekst
    może doprowadzić do
    rozruchów, palenia samochodów i napaści na
    nie-muzułmanów.

    Gujana — muzułmanów 10%
    Indie — muzułmanów 13.4%
    Izrael — muzułmanów 16%
    Kenia — muzułmanów 10%
    Rosja — muzułmanów 10-15%

    Powyżej 20% zaczynają się demonstracje siły,
    podpalenia szkół, szpitali,
    samochodów, synagog i kościołów. Większość
    osadzonych w więzieniach to
    muzułmanie. Dotychczas sporadyczne grupy
    para-militarne dżihadystów zaczynają
    działać w świetle dnia, często wypierając na
    terenach zamieszkania muzułmanów
    lokalne siły porządkowe.

    Etiopia — muzułmanów 32.8%

    Powyżej 40% można się spodziewać regularnych
    masakr i ataków terrorystycznych.
    Organizacje para-militarne rządzą niektórymi
    terenami wg. własnego widzimisię.
    Trwają także uprowadzenia niewiernych kobiet,
    gwałty oraz utajone jeszcze
    niewolnictwo.

    Bośnia — muzułmanów 40%
    Czad — muzułmanów 53.1%
    Liban — muzułmanów 59.7%

    Powyżej 60% następują niczym nie ograniczane
    prześladowania niewiernych,
    sporadyczne masowe mordy, wprowadza się prawo
    Sharii w skali całego kraju.
    Niewierni są zmuszani do płacenia podatku „za
    ochronę” tzw. Jizja, często
    rekwirowany jest ich majątek. Masowy exodus
    nie-muzułmanów z kraju.

    Albania — muzułmanów 70%
    Malezja — muzułmanów 60.4%
    Katar — muzułmanów 77.5%
    Sudan — muzułmanów 70%

    Powyżej 80% pojawiają się czystki i mordy
    kierowane z poziomu państwowego.

    Bangladesz — muzułmanów 83%
    Egipt — muzułmanów 90%
    Gaza — muzułmanów 98.7%
    Indonezja — muzułmanów 86.1%
    Iran — muzułmanów 98%
    Irak — muzułmanów 97%
    Jordania — muzułmanów 92%
    Maroko — muzułmanów 98.7%
    Syria — muzułmanów 90%
    Tadżykistan — muzułmanów 90%
    Turcja — muzułmanów 99.8%
    Zjednoczone Emiraty Arabskie — muzułmanów 96%

    W pobliżu 100% następuje tzw. muzułmański Pokój
    (stad Islam jest znany jako
    „Religia Pokoju”) czyli „Dar-es-Salaam”, co znaczy
    „Islamski Dom Pokoju”. Wg.
    wojennej doktryny islamu powinien być wtedy pokój,
    gdyż wszyscy są już
    muzułmanami i nie ma powodów do walki.

    Afganistan — muzułmanów 100%
    Arabia Saudyjska — muzułmanów 100%
    Somalia — muzułmanów 100%
    Jemen — muzułmanów 99.9%”

    Oczywiście tak się nie dzieje. Aby spełnić swoją
    rządzę krwi, muzułmanie
    zaczynają mordować siebie na wzajem z różnych
    powodów.

    „Zanim miałem 9 lat, nauczyłem się podstawowego
    kanonu życia Araba. Ja
    przeciwko mojemu bratu; ja i mój brat przeciwko
    naszemu ojcu; moje rodzina
    przeciwko naszym kuzynom i klanowi; klan przeciwko
    plemieniu; plemię przeciwko
    światu, i wszyscy spośród nas przeciwko
    niewiernym. Leon Uris, The Haj”

    Dobrze jest pamiętać, że w wielu, wielu krajach,
    takich jak Francja, populacja
    muzułmańska skoncentrowana jest w gettach,
    określonych przez ich pochodzenie
    etniczne. Muzułmanie nie integrują się ze
    społeczeństwem w ogólności. Tym
    samym, uzyskują miejscami znacznie większe wpływy
    niż ich krajowy odsetek
    mógłby wskazywać.

    Teraz coś z naszego podwórka.
    Liga Muzułmańska budująca meczet w Warszawie należy do FIOE – Federacji Islamskich Organizacji w Europie. FIOE jest powiązana z Bractwem Muzułmańskim. Bractwo Muzułmańskie to jedna z najstarszych organizacji fundamentalistów islamskich, w Palestynie reprezentowana przez Hamas. FIOE stworzyła Europejską Radę Fatw i Badań. Liderem ERFiB jest Yusuf al-Qaradawi.

    W poniższym klipie Qaradawi mówi, że Hitler był narzędziem Allaha i ma nadzieję, że następnym razem to muzułmanie zgotują Żydom taki los. A sam z chęcią udałby się na dżihad i strzelał do Żydów.
    http://www.youtube.com/watch?v=HStliOnVl6Q&feature=player_embedded

  5. 5 mx, 7 lutego:

    JASNE OD PROTESTUJĄCYCH CHRZEŚCIJAN „SMOLEŃSKICH”, LEPSI BĘDĄ SZARIACI, BO ONI NIE BĘDĄ NEGOCJOWAĆ, TYLKO BOMBA I POSZEDŁ…BRAWO WALTZ I INNE „PO”.
    TYLKO JA JESZCZE USTANOWIŁBYM KARĘ ZA EWENTUALNY SZANTAŻ POLAKÓW PRZEZ TYCH IDIOTÓW!!!

  6. 6 Gość, 7 lutego:

    Islam może ucywilizuje pogańską Europę,czekam na meczety w każdym polskim mieście.Dość katolickiego bałwochwalstwa.

  7. 7 NORMALNY, 7 lutego:

    NIE WIEM CO AUTOR POPIJAŁ, ALE TO SAMI HOMOSEKSUALIŚCI SĄ WINNI NAGONCE NA NICH. ŻĄDALI WIĘCEJ OD PAŃSTWA I SPOŁECZNOŚCI NIŻ POZOSTAŁE GRUPY SPOŁECZNO-RELIGIJNE. DLACZEGO AUTOR TEGO ARTYKUŁU TAK ICH BRONI?!…HMMM!!!…MOŻE SAM JEST GEJEM??? I TO WYJAŚNIAŁOBY TĄ OBRONĘ…BO JAKIE KORZYŚCI PŁYNĄ ZE ZWIĄZKÓW HOMOSEKSUALNYCH, POZA ZBOCZENIEM SEKSUALNYM?!…NIE TWORZY SIĘ ROZWÓJ POPULACJI, BO Z „KOMPRESJI ODBYTU” MIĘDZY DWOMA FACETAMI NIE MOŻE ZAISTNIEĆ CIĄŻA A WIĘC I DZIECI!

  8. 8 jacekzlublina, 7 lutego:

    Dziwne, że pracownik naukowy UJ nie pamięta iż niewolnictwo zanikło w Europie długo przed oświeceniem albo o tym że pewien polski król powiedział, że nie jest królem sumień, a w Rzeczypospolitej było o wiele bardziej różnorodnie pod względem religijnym czy wyznaniowym niż obecnie.Natomiast muzułmanie przyjeżdżają do Europy po prostu dlatego, że dostają tu za darmo pieniądze, na co nie mogą liczyć u siebie.

  9. 9 mx, 7 lutego:

    Panie Ziemowicie, cóż to za autorytety Pan wynalazł?!…Pani prof. Magdalena Środa, to tak naprawdę nie jest żadnym autorytetem dla Polaków i reszty Europy…może dla gejów i lesbijek!!!…proszę na łamach tego artykułu, niech mi Pan odpowie, dlaczego w Pana wypowiedzi jest tak wielka nienawiść do Katolicyzmu?!…przecież miało być liberalnie z poszanowaniem wszystkich…a okazuje się, że jedyną słuszną i wiodącą poglądowo grupą są homoseksualiści. Więc jeszcze niech mi Pan odpowie, jaki pozytywny wkład wnoszą Ci „męscy kompresorzy odbytu” w rozwój społeczności i państwa, poza wielkimi przywilejami w obecnych czasach?!…czy to nie jest pasożytnictwo?!…

  10. 10 Podpis, 7 lutego:

    Islam powinien być traktowany na równi z faszyzmem, ponieważ oba nurty są bardzo agresywne.

  11. 11 JU@N, 7 lutego:

    Jedno jest pewne , ponad wszelką wątpliwość . Porządnego , uczciwego Świata nie da się zbudować na oczywistych kłamstwach płynących , czy to z Biblii , czy to z Koranu , czy to z Tory , czy ……z jakichkolwiek innych źródeł zawierających ” jedyną prawdę ” .

  12. 12 cichy, 7 lutego:

    „laickie, tolerancyjne, humanitarne społeczeństwo” nie znam nikogo kto będzie chciał zginać za te wartości. Ginie się za Boga, króla, naród ale to takie przecież niedzisiejsze. I tak po mału powstanie Unia Emiratów Europejskich.

  13. 13 Agnes, 7 lutego:

    Artykuł porusza ciekawy temat, niestety jest bardzo stronniczy i nieprawdziwy. Kościół katolicki nawet w tym polskim wydaniu to w porównaniu do bractwa muzułmańskiego klub dyskusyjny. W dodatku tzw” prawa człowieka” nie wytworzyły się w żadnej innej kulturze, niż chrześcijańska. Chrześcijaństwo jako jedyna religia zanegowała właśnie niewolnictwo i ustanowiła równość wszystkich ludzi. Tego nie ma ani w islamie, ani w innych religiach. Panie Siemowicie, niestety, zamiast dobrej, rzetelnej publicystyki szerzy pan ideologię zabarwioną własnymi, bardzo stronniczymi przekonaniami i poglądami. Rozumiem, że chce Pan „nawracać” ludzi, ale manipulacja polegająca na podawaniu nieprawdziwych faktów jest niemoralna.

  14. 14 obywatel, 7 lutego:

    Artykuł jest bardzo pobieżny, choć długi ale problem jest poważny. Dla przykładu lekko potraktowano homoseksualizm, w islamie a raczej w szariacie grozi za to kra śmierci. Chrześcijanie nie akceptują tego uważają za grzech ale grzech jest pojęciem religijnym, a więc jest ogromna róznica.

  15. 15 alex, 7 lutego:

    Ja zaapeluję przeczytajcie KORAN przeczytaj Koran tam dowiesz się czy islam to religia pokoju!!!!

  16. 16 Podpis, 7 lutego:

    Wszystko co złe to przez Religię

  17. 17 karaluch, 7 lutego:

    Oświeceniowe wartości kontra islam? Jakoś to nie zadziałało w Europie. Z islamem można rozmawiać tylko na zasadzie opozycji. Chrześcijaństwo jest europejskie i tylko w tej postaci jest alternatywą dla Europy i opozycją dla islamu. Jeśli islamowi to nie pasuje, mogą wracać na pustynię.

  18. 18 js23, 7 lutego:

    A co takiego złego dla Europy, jej narodów i nie tylko, widzi w wartościach chrześcijańskich spod Smoleńskiego Krzyża autor powyższego artykułu? Europa ze swoim cynizmem i zakłamaniem (chociażby na przykładzie Smoleńska) nie ma szans na liczenie się na świecie XXI wieku jak również powstrzymanie szybkiej islamizacji Starego Kontynentu.

  19. 19 Rumcajs, 7 lutego:

    Poziom moralny ludzi w świeckim społeczeństwie jest daleko wyższy-itd.Czyli w byłym ZSRR jest jednym z najwyższych.Pseudo argumenty ,pseudo autorytety,pseudo artykuł.

  20. 20 matka dwóch ukochanych dziewczynek, 7 lutego:

    jakie korzyści płyną ze związków homoseksualnych? – BRAK DZIECI. Na planecie na której 26 000 ludzi dziennie umiera z głodu, w tym 15 000 dzieci, gdzie jedna siódma ludzi nie ma dostępu do czystej wody jest to jedna z największych korzyści- być może uda nam się przetrwać.
    a to co trwa wciąż w związkach homoseksualnych to życie razem- zamiast samotnie, dbanie o drugiego człowieka, czułość, mnóstwo pozytywnych uczuć i wartości, które dobrze jeśli przetrwają.

  21. 21 DD, 7 lutego:

    Święta prawda!

  22. 22 yzo, 7 lutego:

    „ponad chrześcijaństwem i ponad islamem” może być tylko racjonalne myślenie – MYŚLENIE! a nie demagogia i zabobonnictwo.

  23. 23 Marta, 7 lutego:

    W czym społeczeństwa zachodnie są mądrzejsze od imigrantów,skoro pozwalają sobie we własnym domu wchodzić na garba,dyktować gościom warunki.Na dodatek na utrzymanie bezrobotnych rzesz ida kolosalne pieniądze.Głupota i to do kwadratu.Cóż ludzi tak omamiło że zatracili instynkt samozachowawczy.Wolnosć religijna-wielki mi argument!Jestem gospodarzem i ja dyktuję warunki,a nie podoba sie to NIKT NIKOGO NIE TRZYMA!

  24. 24 marta, 7 lutego:

    Laicyzacja nigdy nie pojawiała się oddolnie. Wystarczy przyjżeć się Polskiej historii po II wojnie światowej. Czy choćby wspomnianej Francji podczas Rewolucji Francuskiej. Granie religią było zawsze od czasów starożytnych do współczesności. Ale pustka nie istnieje, jesli zniszczy się jedną religię, na jej miejsce szybko pojawi się nowa jak nie New Age, to jakaś gnoza albo Islam. Czwowiek posiada potrzeby sakralne i długo nie wytrzymuje w takiej „laickiej” pustce.

  25. 25 casbah, 7 lutego:

    Demokracja przejęła z chrześcijaństwa wiele wartości, ale z biegiem czasu dokonała ich własnej hierarchizacji i interpretacji (a ściślej wykładni prawnej). Nadrzędną wartością współczesnych demokracji jest wolność, która kończy się tam, gdzie zaczyna się wolność drugiej jednostki. To na wolności opiera się przecież sztandarowe hasło demokracji – pluralizm. W chrześcijaństwie granice wolności są zdecydowanie bardziej rygorystycznie wyznaczone, a w hierarchii wartości wolność stoi tutaj nieco niżej. Dalej, normy demokratycznego państwa prawa przedstawiają zdecydowanie inną niż Biblia wizję karania (penalizowania) przestępców. Demokracja nie proponuje „nadstawiania drugiego policzka”, lecz przewiduje w kodeksie karnym odpowiednią karę. Mało tego – dopuszcza tzw. działania prewencyjne, by nie dopuścić do złamania normy prawnej. Różną interpretację wartości w porządkach chrześcijańskim i demokratycznym łatwo dostrzec w kwestiach aborcji czy eutanazji. Piąte przykazanie „nie zabijaj” znalazło się na pierwszym miejscu w katalogu praw człowieka Europejskiej Konwencji Praw Człowieka jako „prawo do życia”, ale de facto może ono zostać ograniczone innymi prawami wynikającymi z obowiązujących w państwach ustaw. Stosowanie kary śmierci, dopuszczalność aborcji i eutanazji, jako kompromisy wieloletnich debat, dyskusji i sporów między zwolennikami laickiego a chrześcijańskiego światopoglądu, dość poważnie ingerują w prawo do życia.

    Kierunek rozwoju, jaki obrała zachodnia demokracja, jest nader ambitny i wyraźnie wychodzi poza ramy ustroju politycznego. Nie byłby on jednak możliwy bez dostatecznej legitymizacji ze strony obywateli, którzy chyba rzadko dostrzegają, że demokracja wkroczyła w sferę zarezerwowaną tradycyjnie dla religii. Ewolucja interpretacji podstawowych wartości w systemach prawnych, uzasadniana głównie urzeczywistnianiem autonomii światopoglądowej, a także stawianiem czoła cywilizacyjnym wyzwaniom i rozwojem nauki, coraz wyraźniej oddala się od swoich chrześcijańskich fundamentów. Chociaż system demokratyczny nie zmusza nas do tego, byśmy takie pojęcia jak „godność człowieka”, „odpowiedzialność”, „wolność” rozumieli według jego norm prawnych, to stwarza on, a często nawet sankcjonuje, możliwość niejednoznacznej ich wykładni, kłócącej się z tradycyjnym porządkiem kulturowym. Coraz mocniejsza niechęć demokracji do uznania swego podłoża w postaci chrześcijaństwa może doprowadzić do jej przepoczwarzenia się w „zakamuflowany totalitaryzm”, który umożliwia wszystko, na co pozwala prawo, nie oglądając się na porządek moralny. Jeśli normy demokratyczne rzeczywiście kształtują poglądy obywateli, to dzieje się to kosztem tradycyjnego ich źródła, czyli chrześcijaństwa. Ambicje współczesnej zachodnioeuropejskiej demokracji są ogromne, ale fakt, iż nie wynaleziono dotąd lepszego ustroju, nie powinien legitymizować jej bezkrytycznej afirmacji i aspiracji do poprawiania lub nawet zastąpienia porządku chrześcijańskiego. Jeżeli chce się trwałej stabilizacji nowej jedności Europy, – pisał Jan Paweł II – należy zadbać o to, ażeby opierała się ona na tych fundamentach etycznych, które kiedyś stanowiły jej bazę, robiąc jednocześnie miejsce dla bogactwa i odmienności kultur i tradycji, które cechują poszczególne narody. Innymi słowy pluralizm nie może stanowić przykrywki dla złego prawa, demokracja nie może oznaczać dyktatury większości, a prawa człowieka powinny być wierne swoim fundamentom.

    Różna interpretacja tych samych wartości powoduje w obrębie społeczeństw europejskich mocne, nierozwiązywalne w sposób trwały konflikty, zaś utrzymywanie obecnego dryfu, czyli ich skrywanie pod ideą bezstronności państwa, jedynie pogarsza sytuację. Konieczne jest zatem jasne określenie relacji między normami demokratycznymi a normami chrześcijańskimi, jako dwóch najmocniej oddziałujących na współczesnych Europejczyków źródeł wartości, zasad, postępowań i wzorców. Nie mogą się one nawzajem wykluczać i stawiać człowieka przed retorycznym wyborem – albo chrześcijanin albo obywatel.

  26. 26 Krzysiek, 7 lutego:

    Bardzo dobry tekst i bardzo interesujące komentarze… niektóre

  27. 27 Mam zasadnicze pytanie, 11 lutego:

    Kto jest gotow walczyc, z bronia w reku, narazajac sie na smierc w obronie takich rzeczy jak tolerancja, demokracja, wartosci oswieceniowe? Moim zdaniem nikt, i dlatego taka kultura musi pasc w starciu z barzdiej witalnym islamizmem.

  28. 28 BartTP, 15 lutego:

    Dokładnie tak: nikt nie będzie ryzykował życia dla wartości laickich. Tylko wiara w Boga i w życie wieczne może zachęcić ludzi do walki w imię Cywilizacji Białego Człowieka. Ja, jako agnostyk, wiem o tym doskonale, dlatego, mimo wszystko, wspieram Kościół katolicki.

  29. 29 Waldemar Kossakowski, 15 lutego:

    Bardzo dobry tekst. Propaguje i to słusznie potrzebę oddzielenia państwa od kościoła. Potrzebę laicyzacji życia publicznego. Katolicy musza zrozumieć, że nikt nie chce zabraniać im wiary. Nikt nie ma zamiaru w jakikolwiek sposób uniemożliwiac im ich duchowego rozwoju i uprawiania kultu religijnego. Laicyzacja życia politycznego i gospodarczego europy a potem świata to jedyna i słuszna droga do porozumienia również na płaszczyźnie wyznaniowej pomiedzy wyznawcami różnych religii. Prawo świeckie/ proszę nie rozumieć tego jako prawo ateistyczne ateistyczne,ateizm nie posiada żadnego innego prawa niż prawo świeckie państwowe/- to właśnie prawo swieckie w codziennym życiu obywateli wszystkich wyznań i bezwyznaniowców musi być prawem nadrzędnym. Wszelkie prawa religijne nie mogą w zaden sposób mieszac się z prawami świeckimi i obowiązywać bezwyznaniowców lub wyznawców innych religii. Świeckość życia publicznego jest więc jedyna droga do pokojowego porozumienia wewnątrzpaństwowego i miedzynarodowego.

  30. 30 Religijne - organizacje Warszawa, 13 kwietnia:

    Dzien dobry.Chce pogratulowac dobrze napisanego artykulu.Calkiem duzo mozna odszukac w necie na taki temat ale tutaj autor wszystko objasnia jak nalezy.Hej!

  31. 31 Pliskin, 9 lipca:

    Przykra sprawa, ale muzułmanie jakoś nie kupują tych naszych oświeceniowych wartości takich jak laicyzm, tolerancja, socjalizm, integracja, demokracja czy afirmacja homoseksualizmu, które tak skutecznie erodują struktury państwa, niszczą więzi społeczne, religie i fundamenty europejskiej kultury oraz wypierają „staromodne” wartości jak Bóg, honor, ojczyzna, odwaga, rodzina, niepodległość, monarchia, odpowiedzialność czy obowiązek.

    Cała ta dywersja szkodzi tylko nam, nikomu innemu. W efekcie czego statystyczna obywatelka UE ma 1.38 dziecka (w bardziej rozwiniętych demokracjach 0.7 lub mniej). A na muzułmańską imigrantkę przypada 8 lub więcej dzieci. Współczynnik dzietności poniżej 1.5 oznacza, że zmiany demograficzne (starzenie się społeczeństwa i wymieranie) mają charakter nieodwracalny. W praktyce żadna kultura w historii nie pozbierała się po tym, gdy jej współczynnik dzietności spadł poniżej 2.1. W przeciągu dwóch najbliższych pokoleń, Europa wymrze lub stanie się islamska. Tak po prostu. To czy znajdzie się ktoś na tyle dziwny by walczyć i ginąć za te śmieszne oświeceniowe wartości, raczej nie będzie miało większego znaczenia.

    Myślę, że problem integracji sam się rozwiąże kiedy muzułmańska większość zrobi z europejską mniejszością to, czego można spodziewać się po muzułmanach i na co europejczycy sobie zasłużyli.

  32. 32 niebieski700, 26 lipca:

    Aby przetrwać musimy zmienic prawo. Zakazac tej wrażej religii. Mogła to zrobić Mołdawia możemy i my!!!!!

  33. 33 PDL, 8 listopada:

    Jak Europa potrzebuje imigrantów to niech ich wezmą z ameryki południowej oni przynajmniej są chrzescijanami i mają podobną kulture do nas a muzułmanie niech siedzą tam u siebie na pustyni i czekają aż im sie allah objawi .