Wszystkie Artykuły Publicystyka Kurioza Zdjęcia i filmy W trasie

Z powrotem w ZSRR

10 września 2011, | Kategorie: Fotofelietony i filmy | 22 komentarze

Już od dwudziestu lat nie istnieje Związek Radziecki. Ale nie wszystek umarł. Jak każde upadłe imperium pozostawił po sobie ślady. Po Grecji, Rzymie i Bizancjum pozostały ruiny wielkiej niegdyś architektury, prawo, rozwiązania państwowe, filozofia, sztuka o specyficznej estetyce. Co pozostało po ZSRR i nadal mieszka między nami?


Najbardziej, oczywiście, rzuca się w oczy pewna specyficzna estetyka. Która nadal dominuje w bardzo wielu poradzieckich krajach.

Na przykład słynna wojskowa czapka typu XXL.

Pozostała ulubionym nakryciem głowy wojskowych wszelkich rang. W Rosji, oczywiście, jest obecna. Tak samo, jak słynny radziecki krok wojskowy.

Ale postsowieckie „lotniskowce” znaleźć można jednak także i m. in. w Kirgistanie (i to po kilku rewolucjach, z których każda miała „wszystko zmienić”)

w Turkmenii

na Ukrainie, i to przecież po rządach „pomarańczowych”, którzy od radzieckości odcinali się jak tylko mogli

a także, oczywiście, na Białorusi

(którą w ogóle można określić jako „ZSRR w wersji de luxe” – nieco wyczyszczonej, odmalowanej, ale co do zasady zachowującej wiele podobieństw)

czy w Naddniestrzu. Państwoidzie, którego nikt nie uznaje, nawet sama Rosja, a które pozostaje w pewnym sensie parodią ZSRR. Zachowuje bowiem jego estetykę, symbolikę, pamięć historyczną oraz wiele rozwiązań społecznych – i jednocześnie pozostaje prywatnym folwarkiem rodziny jego prezydenta. Czyli zaprzeczeniem egalitarnego (przynajmniej w teorii) kraju robotników i chłopów.

Zresztą, nie trzeba nosić czapki XXL, żeby wyglądać postsowiecko. Ten azerski wojak, mimo, że w berecie, całym swoim mundurem kojarzy się ze wspólną radziecką spuścizną. Bo coś było i jest wspólnego w tym radzieckim i poradzieckim kroju. Jakaś niezgrabność, przaśność, brak wdzięku i toporność. Zwracał na to już zresztą uwagę Wiktor Jerofiejew pisząc, że ZSRR nie miał szans w konkurencji z Zachodem w tych swoich paskudnych ciuchach.

Jerofiejew to pisarz i być może pięknoduch, ale to, co napisał, istnieje naprawdę i nazywa się „soft power”. Miękka siła oddziaływania, atrakcyjność kulturowa. Sowieckość i postsowieckość zazwyczaj przegrywa z konkurencji kulturowej tam, gdzie po drugiej stronie pojawia się Zachód.

Bo jednak przyjrzyjcie się tym estońskim – a więc przecież także w jakimś stopniu postsowieckim – gliniarzom. Być może to błahy przykład, ale na pierwszy rzut oka widać, do którego kręgu kulturowego przynależą. Mimo, że tarcza brudna, buty nieco rozdeptane, twarze życiem naznaczone.

Kraje które dokonały zachodniego wyboru kulturowego i politycznego robią co mogą, by od tej postsowieckiej estetyki się oddalić. Kraje bałtyckie po wstąpieniu do UE zmodernizowały sobie przestrzeń miejską do tego stopnia, że obecnie w wielu miejscach na Litwie czy Estonii trudno się zorientować, że kiedykolwiek było tu ZSRR.

W kwestii symboliki także uciekają od dawnej wspólnej radzieckiej ojczyzny jak najdalej. Porównajmy symbole państwowe na ścianie tej estońskiej ambasady w Moskwie i na czapce pilnującego jej rosyjskiego żołnierza.

To dwa światy. Na wielkiej – bądź co bądź – czapce żołnierza znalazło się miejsce dla dwugłowego, pocarskiego orła, ale jest i miejsce dla gwiazdy, poza tym cały jego strój tęchnie Związkiem Radzieckim na kilometr. Godło Estonii na ścianie natomiast nawiązuje do heraldycznej tradycji Zachodu. Nie ma już nic wspólnego z godłami poradzieckimi, których estetyka zachowała się przecież nie tylko w Naddniestrzu

ale choćby i w Tadżykistanie

czy – oczywiście – na Białorusi

Radzieckie symbole wykorzystywane są zresztą nadal. Głównie przez rozmaite partie polityczne, jak na przykład „nacjonal-bolszewicy” (nacbole) Eduarda Limonowa. Partia tyleż groźna, co groteskowa. Która ciągnie za sobą wielu, nie wiadomo jednak zbyt dobrze, czy Limonow nie robi po prostu wszystkich, włącznie z własnymi zwolennikami, w balona. A partia nie jest jednym wielkim happeningiem.

Co do Białorusi – nie zawsze tak było. Po rozpadzie ZSRR Mińsk zrobił to samo, co Wilno: ogłosił się spadkobiercą Wielkiego Księstwa Litewskiego (a więc także Rzeczypospolitej), a za godło przyjął Pogoń

To wszystko skończyło się wraz z przyjściem do władzy Alaksandra Łukaszenki. Pod jego władzą Białoruś zrobiła w tył zwrot w stronę nie tylko radzieckiej estetyki, ale i radzieckich rozwiązań

udowadniając w ten sposób, że w pewnych społecznościach stara, dobra i zgrzebna, ale w miarę bezpieczna i swojska rzeczywistość radziecka może być postrzegana jako bardziej atrakcyjna, niż niezbyt dobrze znana i wymagająca rzeczywistość kultury Zachodu.

W ten sposób to, co miało być postępowe, czyli radziecki socjalizm, stał się oazą konserwatyzmu do tego stopnia, że stał się swego rodzaju radzieckim skansenem.

Billboardy i banery na Białorusi reklamują głównie Białoruś. Miłującą pokój ojczyznę szczęśliwości, równości itd. itp.

A dzieci nadal – jak za czasów radzieckich – wstępują w szeregi pionierów

W „pionierowaniu” Białorusini nie są zresztą osamotnieni. Organizacja ta zachowała się również w Rosji.

W krajach, które wybrały spuściznę Zachodu, a nie ZSRR, jak na przykład Litwa, „pionierów”, a raczej dzieci przebrane za nich, można spotkać tylko w takich miejscach, jak park Grutas, gdzie gromadzi się radzieckie eksponaty w ramach osobliwości. Lądują tu pomniki Leninów i Stalinów i spotkać można rekonstruktorów historii. To jednak, co na Litwie jest żartem, gdzie indziej może być całkiem serio.

Białoruś tymczasem pielęgnuje radzieckie tradycje

I wciela je w życie

Białoruska proradzieckość przestaje dziwić, gdy weźmie się pod uwagę, że społeczeństwo białoruskie w czasach przedradzieckich – a więc przez WKL i Rzeczpospolitą związanych z Zachodem – nie zaznało prawie wcale zachodniego dobrobytu. W miastach dominował żywioł polsko-żydowski, białoruskojęzyczni chłopi pracowali w majątkach należących do polskiej bądź spolszczonej szlachty. Dlatego nie ma co się dziwić, że instynkt tego narodu zawiódł ich z powrotem pod tę władzę, pod jaką zaznał stosunkowo największej prosperity.

A fakt, że pamięć tego chłopskiego narodu wskazuje nędzne z innej perspektywy czasy ZSRR jako czasy atrakcyjne, jest dowodem nie na to jak wspaniałym rozwiązaniem był ZSRR, a na to, na jakim poziomie żyli jego członkowie przed ZSRR. Czyli, niestety, również w obu Rzeczpospolitych.

Zachodnia „soft power” wciska się jednak do Białorusi, bowiem jej produkty, styl życia i wartości są po prostu – w dłuższej perspektywie – bardziej atrakcyjne, niż radzieckie. To już nie dramatyczne lata 90-te, kiedy sypał się świat ludzi radzieckich. Zachód jest coraz bardziej oswojony, a łukaszenkowski para-ZSRR ma coraz więcej problemów. Zachodnie wartości i estetyka zatem zderzają się tutaj z poradzieckimi

i w tej rozgrywce radzieckość nie ma raczej szans.

W poradzieckich krainach bowiem pełno jest tej – przez jednych znienawidzonej, dla innych swojskiej – radzieckości. To coś nie do końca uchwytnego, to pewna przestrzeń w której estetyka i jakość życia jest fanaberią. W której piękno się sygnalizuje, a nie materializuje. Pomalowany na biało połupany krawężnik nie jest ładny. Ale odbiorca dostaje sygnał: jest pomalowany, więc spełnia rolę ładnego. Radzieckość to erzac estetyki.

Nie miejmy wątpliwości, że autor tego zdjęcia czekał długo, aż w kadrze, w którym na betonowym potworku zainstalowany jest Lenin i napis „nasza żyzń”, pojawi się stereotypowo radziecki „dziadek”. Ale – symbolicznie – jest to dobre zobrazowanie poradzieckiej przestrzeni. Manifestacji przegranej radzieckiego człowieka z jego potrzebami, wyższymi, niż podstawowe. Przerostu prostackiej funkcjonalności nad jakością.

Poradziecka przestrzeń jest depresyjna. Krajobraz kulturowy w dawnym ZSRR wygląda często tak, jak na tym fragmencie filmu Andrieja Bałabanowa „Ładunek 200”. Akcja filmu co prawda dzieje się pod koniec lat osiemdziesiątych, pod koniec istnienia ZSRR, ale zdjęcia kręcone były parę lat temu i raczej nie było potrzeby budowania dekoracji.

Depresyjność ta, połączona z trudnymi warunkami życia, sprawia, że wielu mieszkańców poradzieckiej przestrzeni, szczególnie Rosji, pije na potęgę. Dla wielu to leitmotiv życia. Zastraszająco zresztą krótkie, bo rosyjski mężczyzna żyje średnio 63 lata.

Dobiło radziecką przestrzeń wyrwanie – wydawałoby się – z korzeniami poczucie odpowiedzialności społecznej za przestrzeń publiczną. Dokonujący szybkiego awansu społecznego ludzie radzieccy przenosili się do miejskich urządzeń, z których nie umieli korzystać. A jako, że jedna wybita szyba prowokuje do wybicia pozostałych, że permanentne zaniedbane otoczenie prowokuje do tego, by je ignorować, a nie doprowadzać do ładu. Nie tylko zresztą tam: w Polsce męczymy się z podobnym problemem.

Dlatego radzieckość pęka. Niektóre kraje – jak wspomniane już kraje bałtyckie, próbują się od niej uwolnić, już ro rewitalizując miasta, już to przeprowadzajac głębokie reformy i wstępując w europejskie instytucje. Litwa, Łotwa i Estonia są już w Unii. Estonia przyjęła euro.

Od radzieckości jednak uciec nie tak łatwo. Długo jeszcze przypominać o niej będą takie na przykład widoki jak ten w łotewskiej Skrundzie.

Radzieckość to także wspomnienia. Rosyjski odpowiednik „Naszej klasy”, portal „Odnoklassniki.ru” jest popularny również w krajach bałtyckich.

Ciekawym casusem jest Ukraina. Jest podzielona. Prozachodnia jest ta jej część, która – jak to ujął kiedyś jeden z ukraińskich historyków – zaznała w swoich dziejach innego obcego panowania, niż rosyjskie. Czyli część zachodnia, która była częścią Rzeczpospolitej, ale i Austro-Węgier. Szerzej niż na Białorusi, na zachodniej Ukrainie wykształcił się na przełomie XIX i XX wieku nowoczesny nacjonalizm i idea państwa narodowego.

Spuścizną radziecką w tym kraju jest pamięć historyczna jego wschodniej części, gdzie, jak prawie wszędzie w dawnym ZSRR, czci się wieczny ogień płonący ku chwale radzieckich bohaterów Wielkiej Wojny Ojczyźnianej, często z sympatią wspomina czasy radzieckie

a nacjonalistami gardzi. Na zdjęciu młodzi sympatycy UPA aresztowani po demonstracji w Kijowie. Kijów to nie „prawdziwy wschód”, jak Donieck czy Charków, ale i tam nie są specjalnie popularni.

Obu częściom trudno się ze sobą dogadać, i to też potraktować należy jako spuściznę po ZSRR.

Od radzieckości odcina się również Gruzja, i to jak tylko może. Próbuje nawet wprowadzić w użytek międzynarodowy nazwę „Georgia” w miejsce rosyjsko brzmiącej „Gruzji”. Gruzińska policja po reformie prezydenta Saakaszwilego przypomina z wyglądu amerykańską

radzieckie pomniki usunięto. Niektóre, jak ten, który zniszczono w Kutaisi, zrekonstruowano później w Moskwie, gdzie głośno komentowano gruzińską „niewdzięczność”.

Nie ma co się oszukiwać: za ten geopolityczny zachodni wybór Rosja, która nadal myśli w kategoriach „bliskiej” i „dalszej” zagranicy, nie cierpi Saakaszwilego. A jako, że jego polityka wobec wspieranych przez Rosję Osetii Południowej i Abchazji (i w ogóle polityka Gruzji wobec nich) była daleka od zachodnich wzorców, za którymi tak tęsknią Gruzini, rosyjskiej administracji udało się udrapować gruzińskiego prezydenta w rolę wroga narodowego. Naprawdę nie cierpianego w rosyjskim społeczeństwie.

Saakaszwilemu wiernie sekundują Gruzini, dla których zachodni wybór kulturowy jest naturalnym odruchem. Tbilisi ubiera się tak samo i żyje podobnie, jak stolice krajów Zachodu.

I tylko – na przykład – po niektórych zaułkach poznać można, że kiedyś tutaj był ZSRR (choć błędem byłoby myśleć, że wschodnioeuropejski bajzel zainstalował w regionie dopiero ZSRR – on tu był od dawna i miał się dobrze).

I po samochodach. Oczywiście.

Właśnie. Samochody i w ogóle transport w postradzieckich krajach to najbardziej chyba widoczna spuścizna po ZSRR. Wołgi, łady, zaporożce, moskwicze: cała ta poskręcana z czego się da menażeria nadal podskakuje po drogach dawnego imperium.

I nie tylko po drogach. Jak widać.

I nawet dorobiła się statusu kultowego.

Pomniki. Wszechobecne dawniej Leniny i Staliny stały się znacznie mniej wszechobecne. Niemniej wiele pozostało.

Są jednak miejsca, gdzie nie są zbyt mile widziane. Albo przynależą do czegoś w rodzaju rezerwatu. Na przykład do wspomnianego już parku Grutas na Litwie, gdzie robią za ciekawą osobliwość.

Radziecka architektura również przetrwa pokolenia. To coś, co pozostanie po ZSRR tak samo, jak po Rzymianach pozostały ruiny świątyń i budynków publicznych. Jako ciekawostkę podać można, że Hitler i Speer, projektując nazistowskie budynki, brali pod uwagę taką rzecz, którą określali jako „Ruinenwert” – chodziło o przewidzenie, czy dany budynek będzie się dobrze prezentował po tysiącleciach jako romantyczna ruina. Wiele radzieckich budynków już teraz jest w ruinie, ale z innych powodów, niż te w Rzymie. I wszystko wskazuje na to, że te najważniejsze nieprędko podzielą los Koloseum.

Na komunistyczną architekturę skazane są nawet miejsca, które najchętniej by jej u siebie nie miały, jak Gruzja. Co jednak począć, skoro w takim właśnie socjalistycznym molochu znajduje się ich parlament. Póki co zatem musieli zadowolić się skuciem radzieckich symboli z fasady.

Śladem po radzieckości są radzieccy weterani. W większości miast ZSRR znajdował się wieczny ogień sławiący poległych w II wojnie światowej, która w tym państwie nosiła nazwę Wielkiej Wojnie Ojczyźnianej.

Reguła, którą można zaobserwować jest taka, że ogień ten nadal płonie w miejscach, które tak nazywają II wojnę światową, natomiast tam, gdzie przyjęto „zachodnie” określenie II wojny ognie najczęściej pogaszono.

Podobnie z obchodami dnia zwycięstwa nad faszyzmem. Tam, gdzie pamięć ZSRR jest żywa, rocznice te obchodzone są z wielką pompą. Jak, oczywiście, w Rosji

Ale nie tylko. Ten tadżycki oficer został tak ładnie wystrojony i dostał tak ładnego konia specjalnie na moskiewskie obchody dnia zwycięstwa.

A weterani są hołubieni.

Jak na przykład ten wiekowy Azer, któremu bogacące się na ropie państwo zasponsorowało nowy samochód.

.

Kwestia II wojny światowej rodzi w dawnym ZSRR zresztą nie lada konflikty. Ci Łotysze na przykład, którzy z bolszewikami walczyli tak zaciekle, że aż pozaciągali się do SS, budzą w radzieckich weteranach bardzo dużą niechęć. Która często przeradza się w niechęć wobec całej Łotwy.

Inna sprawa, że nacjonalizm, który odradza się w dawnym ZSRR, często naprawdę przejmuje nazistowskie odruchy.

Radzieckość istnieje również w poradzieckiej popkulturze. Jakiś czas temu pojawiła się na rynku – na przykład – gra komputerowa „Stalin kontra Marsjanie”. I zrobiła całkiem sporą furorę.

Estetyka radziecka jest – i zapewne pozostanie – nieustającą inspiracją dla artystów.

Istnieją także, oczywiści, pozytywni bohaterowie ZSRR, którzy są – bo niby czemu nie – lubieni w poradzieckim świecie. Jak na przykład Jurij Gagarin.

Jedną z najbardziej jednak drażniących dawnych obywateli Związku Radzieckiego rzeczy są tak zwane „komunałki”.

To przedrewolucyjne mieszczańskie mieszkania, które władza radziecka podzieliła pomiędzy wielu lokatorów na zasadzie „jedna rodzina w sypialni, inna w salonie, inna w gabinecie”. Toalety, łazienki i kuchnie były wspólne.

Nadal są. Bo komunałki nadal istnieją.

Zdjęcia: agencja AFP
Tekst: Ziemowit Szczerek


22 komentarze do “Z powrotem w ZSRR”

  1. 1 Lubichujski, 12 września:

    Przecież tam jak u nas rządzą dalej agenci służb, także ZSRR nie zanikł

  2. 2 xxxx, 13 września:

    Dziś i tak w Rosji w wielu miastach żyje sie lepiej niz w Polsce i mówcie co chcecie, jednostronny i negatywny przekaz w mediach to nasza specialność. Zobaczymy gdzie będzie Rosja a gdzie Polska za 10-15 lat…

  3. 3 wojtek, 13 września:

    mozna by powiedziec za artysta ktory na filmie radzieckim w okresie najwiekszego terroru Stalinowskiego tak spiewal,ja drugoj takiej staranu nie znajem gdie tak wolno disziet czielowiek,co brzmialo rzecz jasna jak ironia w tym czasie

  4. 4 gf, 13 września:

    dzielni łotysze w podgajach spalili żywcem polskich żołnierzy, przypisując to wermachtowi

  5. 5 Kimono, 13 września:

    świetny artykuł, należą się duże brawa autorowi szczególnie za fotografie

  6. 6 Podpis, 13 września:

    To jest ich kraj ,popatrzmy na siebie co u nas się zmieniło dla biednych ludzi, ………..

  7. 7 arek, 13 września:

    Autor „reportażu” jest typowym przedstawicielem rusofobów. Proponuję by „prześwietny” autor pojechał np w okolice Władywostoku lub jakiegoś innego syberyjskiego miasta, zobaczy jak wygląda zachód…. A można popatrzeć i podziwiać, sprzęt, samochody i ludzie – to inni niźli Ci, którzy są przedstawieni w tym groteskowym reportażu,choc budynki pozostawiają jeszcze dużo do życzenia ale i w Polsce i w żadnym kraju tzw. Zachodu nie są idealne…

  8. 8 Zenek, 13 września:

    Polska też jest depresyjna, jak jadę PKP to wydaje mi się że są lata 80, nawet wagony mają te same kolory. W niektórych miastach widać jeszcze autobusy komunikacji miejskiej z poprzedniego systemu. Drogi które się buduje teraz, zostały na mapę naniesione w latach 70. Na wsiach dalej królują ursusy. Polska dalej wyprzedaje to co za Gierka wybudowali, a pieniądze przeznacza na łatanie dziur w budżecie.

  9. 9 ks. Popielniczko, 13 września:

    Nowoczesny nacjonalizm Ukraińców? Dziękuję, chyba, że lubicie być ofiarami.

  10. 10 camp., 13 września:

    Łotwa i Estonia to kraje mentalnie skandynawskie, gdzie zawsze były duże wpływy protestanckie (kult pracy i porządku). W dodatku w okresie caratu Inflanty miały autonomię na poziomie Kongresówki z lat 1815-1830, a j. urzędowym był niemiecki. Stąd mentalnie nie musieli się odrywać od ZSRR, gdyż oderwani byli.
    Na marginesie zarówno komunizm jak i modernizm (bloki) zrodziły się we Francji. Styl sowiecki to hybryda idei zachodnich ze stylem rosyjsko-bizantyjskim

  11. 11 KPS, 13 września:

    Panie Erilo tak pan chce powrotu ZSRR ? Czy tak się Panu nudzi, że tylko obsmarować autora ma Pan na celu… Niech sobie Pan Erilo zobaczy jaka jest fala samobójstw na tle społecznym w UK i w Rosji procentowo oczywiście bo liczby nic nie dadzą w porównaniu do całości ludności w kraju mieszkającej… Gratuluję świetnego doboru argumentów… Tylko pozazdrościć przede wszystkim chyba „inteligiencji”, i co lepsze nacjonalizm czy kapitalizm

  12. 12 Andrzej, 13 września:

    A u nas tylko służby zostały te same …

  13. 13 M, 13 września:

    Polska też była częścią Rosji, i to widać po: blokowiskach, samochodach, gębach, zwyczajach. Po Pałacu Kultury, i Nauki (z m. inn. więzieniem w podziemiach). Po braku wymordowanych elit. Dzięki bogu Polska była częścią kultury europejskiej, zanim CCCP, i Rosja powstały, więc nie wyglada to aż tak żałośnie. Jednak bardzo trudno będzie nam wrócić do normalności, po tym koszmarze.

  14. 14 polonus, 13 września:

    A cóz ci żydowski pismaku nie pasuje? Źle ci… to wypad do Azji Mniejszej, tam baw się w „krytyka”.

  15. 15 Kre, 13 września:

    W Polsce za to jest zachodnia wolność (wolno ci umrzeć, jeśli cię nie stać żeby żyć), demokracja (rządzi lód – szczególnie w zimie); wiara w Boga sprowadzona do zawartości portfela; Honor – czy któryś z polityków PO albo PiS wie co to jest? RP tym się różni od PRL, że w PRL bili milicjanci i ZOMO, a w RP więcej jest bijących (policja, ABW; CBŚ; US; różnej maści ochroniarze, itp.). No i zamiast samochodów polskiej produkcji, kupujemy 10-letni złom… uwaga! za to zachodniej produkcji. Euro też leży.

  16. 16 Erden, 13 września:

    Może niewiele wiem, ale wojna ojczyźniana i II wojna światowa nieróżni się tylko nazwą.

  17. 17 Iksjusz, 13 września:

    Tak długo, jak długo wiara, przynależność do danej Nacji oraz miejsce zamieszkania … będą dzielić a nie łączyć; nie będzie dnia spokoju na Naszym Globie.
    Kopaliny naturalne są jedynie pretekstem.

  18. 18 sceptyk, 13 września:

    Wolę ZSRR niż USA!

  19. 19 *** « tańczący z chwilami, 18 września:

    […] Ciekawa uwaga w foto-opowieści Ziemowita Szczerka o – wciąż żywej – radzieckiej estetyce: W poradzieckich krainach bowiem pełno jest tej – przez jednych znienawidzonej, dla innych swojskiej – radzieckości. To coś nie do końca uchwytnego, to pewna przestrzeń w której estetyka i jakość życia jest fanaberią. W której piękno się sygnalizuje, a nie materializuje. Pomalowany na biało połupany krawężnik nie jest ładny. Ale odbiorca dostaje sygnał: jest pomalowany, więc spełnia rolę ładnego. Radzieckość to erzac estetyki. (źródło: Światowidz.pl). […]

  20. 20 Podpis, 28 września:

    @Erden, racja rózni sie…nie tylko przyczyna powstania konfliktu ale też jej czasem działania…dla nas II wojna swiatowa wybuchła 1 09 1939..dla ruskich było to rok 1941…my uwazamy ze wbili nam 17 wrzesnia nóż w plecy, oni natomiast o tych wydarzeniach milczą…niestety ruscy moze nie sa głupi ale napewno niedouczeni. sadystyczni, brutalni.
    hitlerowcy mordowali bez uczuć maszynowo…ruscy zanim kogoś zabili to sie jeszcze długo nad nim pastwili

  21. 21 Rosja tworzy własną strefę wpływów konkurencyjną wobec NATO « ZYGFRYD GDECZYK, 9 grudnia:

    […] Zobacz, co pozostało po Związku Radzieckim! Ciekawe zdjęcia […]

  22. 22 siodmy, 9 grudnia:

    Na razie „zachód” na kolanach prosi Chińską „Komunę” o wsparcie!!