Wszystkie Artykuły Publicystyka Kurioza Zdjęcia i filmy W trasie

Jak współżyją narodowi histerycy? Plują sobie w twarze i chyba to lubią

14 czerwca 2012, | Kategorie: Publicystyka | Jeden komentarz

Narodowym histerykom nikt w twarze nie pluje. Oni sami podstawiają je tam, gdzie lecą plwociny.

AFP

Rosjanie chcieli sobie przejść razem na stadion. Jest Euro, niech sobie idą. Trzeba było otoczyć ich policją i dać sobie spokój. Kogo to obchodzi? Po co była ta cała medialna histeria? A Polscy fani na wyjeździe to kupą nigdy nie chodzą? Czy otoczeni przez policję Rosjanie byliby w stanie stworzyć jakiekolwiek realne zagrożenie? Nie.

To może chodziło o jakieś zakazane symbole? Gwiazdy, sierpy i młoty? Okazało się, że też nie bardzo. Korwin-Mikke poszedł na bolszewików i okazało się, że czerwonych gwiazd i sierpomłotów było co kot napłakał. A nawet gdyby było więcej – to o co chodzi? Czy ci, którzy by je nieśli, nieśliby je z intencją wymordowania polskiego narodu? Z intencją uczczenia katyńskich katów? Nie bądźmy idiotami. Dla Rosjan sierp i młot ma o wiele bardziej miękki wydźwięk, niż dla nas. Swastyka niesiona przez nacjonalistów to zawsze znaczy swastyka, bo noszona jest w tej samej intencji, w której nosili ją naziści, ale czerwona gwiazda niesiona przez rosyjskich kibiców nie znaczy, że rzeczeni kibice chcieliby nas wsadzić do gułagu, a ci, którzy tak myślą powinni się poważnie nad sobą zastanowić.

O co więc chodziło?

O narodowych histeryków. Bo narodowi histerycy znów poczuli, że „pluje się im w twarz”. A prawda jest taka, że oni sami podstawiają twarze tam, gdzie plwociny lecą. Muszą to lubić.

Bo zauważcie, jak sztucznie stworzonym problemem jest ta cała zabawa w obrażanie i odgrażanie. Przecież te wszystkie brednie związane z „obrażaniem narodu”, „lżeniem”, „pluciem narodowi w twarz” można spokojnie zignorować i nic się nie stanie.

Czy przyszłoby nam do głowy na serio obrażać się na bełkoczącego pijaka, który snuje się po krawędzi chodnika i klnie na czym świat stoi? Ależ skąd. Popukamy się w głowę, zrobi się nam go szkoda, ewentualnie zadzwonimy na policję, jeśli za bardzo zawadza. Ale obrażać się? Podejmować dyskusję? A po co! Jaki on ma wpływ na nasze życie! A poza tym – dyskutować z imbecylem? Zniżać się do jego poziomu? Do poziomu jego, pożal się Boże, dyskursu? Czy bredzący na chodniku pijak naprawdę „pluje nam w twarz”?

Popatrzcie, ile też ostatnimi czasu było takiego „plucia”. Zauważmy też, że odbywało się ono wyłącznie pomiędzy narodowymi histerykami różnej maści.
Zabełkotała na temat „mordujących Żydów Polaków” znana prawicowa histeryczka, publicystka Schlussel – „normalsi” wzruszyli ramionami i pośmiali się z nawiedzonej wariatki. Ale gorąco odbełkotali polscy narodowi histerycy, którym „napluto w twarz”.

Zabełkotał prawicowy histeryk Holender Wilders nawołując do dyskryminacji Polaków – „normalsi” zareagowali spokojnie i rzeczowo, wyśmiewając dyskurs Wildersa, ale polscy narodowi histerycy zaraz zaczęli łapać na twarz lecące plwociny. Rejwachowi, biadaniu i groźbom nie było końca, choć przecież nikt inny, jak właśnie narodowi histerycy są pierwsi do dyskryminowania innych ze względu na narodowość (Ukraińcy – rezuny i mordercy, Rosjanie – mordercy, komuniści i bolszewicy. Niemcy – odwieczny wróg, Pepicy – tchórze itd.)

Anodina ogłosiła raport MAK. Pogadała, powiedziała co swoje. Polska posłuchała, wzruszyła ramionami, przekazała swoją wersję – tyle. Ale narodowi histerycy podstawili twarze pod plwociny i wpadli w palpitacje. „Wybili, tu, wybili!” – pisał kiedyś Mrożek o facecie, który wsiada do tramwaju i skamle, prezentując wszystkim pasażerom dziurę po zębie.

Obama się pomylił i chlapnął nieszczęśliwie zbitkę o „polskich obozach”, bo chyba nikt normalny nie pomyślał, że naprawdę uważa, że obóz w Auschwitz prowadzili Polacy. Biały Dom przepraszał cały dzień, a później przeprosił Obama. Okej – powiedzieli „normalsi” – teraz będzie pamiętał. „Wybili, tu, o, wybili” – ryczeli narodowi histerycy, tarzając się po ziemi i fikając nogami.

Bo histerycy zawsze ryczą. „Poranieni” niczym Anna Fotyga i „opluci”, niczym aktorka z pornola sado-maso.

A teraz słuchajcie, histerycy:

Jeżeli Polacy z Ruskimi dadzą sobie po mordach na ulicach jeszcze raz – a mogą sobie dać, choćby w czasie meczu Rosja-Grecja – to właśnie z tego powodu. Z powodu tego kompletnie ignorowalnego „plucia sobie w twarze”. Z powodu tego absolutnie sztucznie stworzonego problemu. Z powodu, który do rzeczywistej sytuacji między narodami i między jednostkami ma się nijak. I trudno pojąć, że nikt tego nie rozumie.

Oczywiście narodowi histerycy, jak zawsze, napiszą mi, że jestem bolszewikiem, agentem, zdrajcą i antypolakiem.

No, to słuchajcie dalej.

Jakiś zaszczuty przez religijnych konserwatystów liberalizujący egipski bloger napisał kiedyś, że pokój na Bliskim Wschodzie mogą ocalić tylko „self-hating Jews” i „self-hating Arabs” (przy czym to „self-hating” to zbitka wykreowana przez narodowych histeryków dla tych, którzy posiadają bardzo praktyczną i elegancką zdolność do samokrytycyzmu).

Coś w tym jest, bo raczej nie ocalą pokoju narodowi histerycy, którzy szukają dymu tam, gdzie tylko można go znaleźć i bredzenie byle gnojka rozdmuchują do rozmiarów narodowej apokalipsy.

Tworzą sobie jakiś wewnętrzny, niepotrzebny świat oskarżeń. Świat, który mógłby nie istnieć, gdyby nie został wykreowany.

Przemyślcie to sobie, narodowi histerycy. No, chyba, że naprawdę lubicie łapać plwociny na twarze. A jeśli tak, to wiedzcie, że można pójść jeszcze dalej. Złoty deszczyk na przykład…


Jeden komentarz do “Jak współżyją narodowi histerycy? Plują sobie w twarze i chyba to lubią”

  1. 1 ja, 14 czerwca:

    Chciałem napisać coś w stylu polsko-katolicko-patriotyczych komentarzy np. że lewaków powinno się wieszać albo komentarzy w stylu „słuchajcie ludzie jestem nacjonalistycznym katolem ale jestem fajny” np „Po przeczytaniu tego tekstu zrobiło mi sie po ludzku przykro dlaczego lewacy tak bardzo nienawidzą Polski i Polaków?”. Jednak w pełni się zgadzam z autorem i nic więcej nie przychodzi mi do głowy.