Tyle się mówi o cenzurze na Ukrainie. A jak wygląda ona w praktyce?
26 października 2012, xxx | Kategorie: Artykuły | Jeden komentarzMustafa Najem, jeden z bardziej znanych dziennikarzy na Ukrainie, opublikował na swoim koncie facebookowym taki oto zrzut z ekranu.
Jak informuje Najem, jest to zapis rozmowy, która odbyła się na jednym z komunikatorów internetowych pomiędzy redaktorem UNIAN (Ukraińskiej Niezależnej Agencji Informacyjnej, jednego z najważniejszych źródeł informacji w kraju) Nikołajem Kondratienko a dziennikarką Walentyną Romanienko. „Cenzorskie” wypowiedzi Kondratienki Najem podkreślił na różowo.
O godzinie 14:04, 28 sierpnia 2012 roku Kondratienko informował Romanienko: mówiłem, żeby nie atakować Janukowycza.
Romanienko: A kto go atakuje?
Kondratienko: [chodzi] to, jak on jechał a na niego czekali całą godzinę.
Kondratienko: Za co?
Romanienko: No cholera, no pojawiła się taka informacja. Przecież to nie Miżhiria [Międzygórze, hiperluksusowa rezydencja Janukowycza, nad którą na Ukrainie wisi tyle skandali, że powietrze gęstnieje – przyp ŚW].
Kondratienko: Informacja pojawiła się w newsie „Janukowycz w Doniecku spotkał się z pracownikami zakładów metalowych” – wybrała pani z tego, co tam było same nieprzychylne rzeczy.
Kondratienko: Zapomnijcie zupełnie o nazwisku Janukowycz w negatywnym świetle. Ile razy mam powtarzać? I najepiej skasuj tę korespondencję. Żebyś zrozumiała.
Kondratienko: U nas histeria – do Osadczego dzwonili.
Romanienko: Ok.
Kondratienko: Następnym razem będą kary.
Romanienko: Jakie? Niech pan poda, proszę, kryteria itd. Przez buchalterię?
Kondratienko: Wala, nie przeginaj.
Romenienko: ???? Pytam, co mnie być może czeka […].
Kondratienko: Od teraz wszystkie wiadomości i tytuły wiadomości o prezydencie, premierze, szefie parlamentu tylko po uzgodnieniu ze mną. Nieprzestrzeganie tej zasady – karne sankcje aż do zwolnienia z pracy.
W niedzielę na Ukrainie odbędą się wybory parlamentarne.
To nic nowego. Za Juszczenki było identycznie… ale my za wiele się nie różnimy…