Rastamani, którzy podjęli (według niektórych) najgorszą decyzję w życiu
10 marca 2013, xxx | Kategorie: Artykuły | Jeden komentarzJak wiadomo, rastafarianie występują głównie na Jamajce. Jak również wiadomo, czczą oni etiopskiego cesarza Hajle Sellasje jako wcielenie ziemskie boga – Jah. Hajle Sellasje, gdy jeszcze żył, uważał rastafarian za lekkich wariatów. Ale gdy części z nich w latach 60-tych zachciało się przenieść ze słonecznej Jamajki do równie słonecznej, lecz w zdecydowanie mniej przyjemny sposób Etiopii – zdziwił się, ale podarował im ziemię w miasteczku Szaszemenie.
Jamajka nie jest rajem. Ale Etiopia tym bardziej nie jest ziemią obiecaną (choć za taką mają ją rastamani). Problemy zwykłych Etiopczyków (którzy, podobnie, jak Hajle Sellasje, uważają rastamanów za lekkich wariatów) stały się również problemami ex-Jamajczyków. Wielu z nich nie wystrzymało w „ziemi obiecanej” i wróciło do kraju. Wielu jednak zostało.
Ci, którzy zostali, próbują pędzić w Etiopii własny styl życia. Co nie jest łatwe w kraju, w którym – cóż poradzić – zakaz posiadania marihuany jest abrdzo restrykcyjnie przestrzegany. Co, z kolei, nie znaczy zresztą, że w Szaszamane nikt nie pali. Prawie wszyscy palą.
Szaszamane stało się miejscem kultowym. Jedni wyjeżdżają, ale sporo ludzi jednak tu przyjeżdża, skuszonych rastamańskim mitem.
Spędziłem tam trochę czasu, ciekawe miejsce, ale dla ludzi zajawionych!
W Etiopii zakaz palenia marihuany nie jest restrykcyjnie przestrzegany. Nie ma prześladowań, czy nalotów policji, widziałem tam całe słoje zielska.
Według niektórych braci większość policjantów nawet nie wie jak marihuana wygląda :). Oczywiści oficjalnie posiadanie marihuany jest jak i w całym regionie karalne.