Miasto, w którym geopolityczne i narodowe podziały doprowadzono do absurdu
19 czerwca 2013, xxx | Kategorie: Artykuły | 2 komentarzeMiasto Baarle-Hertog jest miastem bardzo dziwnym. Zdarza się, że wstając z sofy przed telewizorem i idąc do lodówki po piwo mieszkaniec Baarle przekracza granicę państwową, która może biec przez środek jego salonu Granica w Baarle tnie na części budynki, mieszkania, pokoje. W Baarle obowiązuje tzw. „prawo drzwi wejściowych”. Oznacza to, że numer budynku przypisany jest do tego kraju, do którego wychodzi się z domu. Determinuje to również, na rzecz jakiego państwa mieszkańcy opłacają rachunki za elektryczność i telefon.
Kilka lat temu w Baarle zamordowana została 26-letnia Jekaterina, obywatelka Białorusi. O jej zaginięciu powiadomili policjantów sąsiedzi. Powiadomiono policję belgijską, ponieważ główne wyjście z budynku, w którym mieszkała Jekaterina, znajduje się na terytorium Belgii. Jekaterinę znaleziono martwą. Jej ciało wepchnięto do kosza na bieliznę. Tu jednak kompetencje belgijskiej policji się kończyły. Fasada domu leżała – co prawda – w Belgii, ale kosz stał już po holenderskiej stronie.
Nie do końca zresztą wiadomo było, w którym państwie dokonano zabójstwa: ślady krwi znaleziono zarówno w Belgii, jak i w Holandii. Sprawą zajęła się więc policja z obu krajów. Geodeta wytyczył dokładny przebieg granicy wewnątrz domu, policjanci rozdzielili go policyjną taśmą i do pracy wzięły się dwie ekipy.
Jak to działało w czasach przed otwartymi granicami?
Co ciekawe jedna z głównych ulic tego miasta nosi imię generała Maczka „General Maczeklaan”